niedziela, 17 czerwca 2012

Ten czerwiec mnie przeraża, dni mijają w takim tempie, że chyba nie da się nagle stanąć w miejscu. Może to i lepiej, bo nie mam czasu na myślenie o wszystkim, i o niczym, a z tego zazwyczaj urodzi się coś co mnie zdołuje. Nauki już prawie koniec, widzę wątłe światełko zwiastujące upragnione wakacje. No właśnie, co z wakacjami? Warsztaty stoją pod znakiem zapytania bo daleko mi do umiejętności teleportowania się, i totalnie nie wiem jak dostanę się na Śląsk. Jeśli nie pojadę to nic, i tak czekają na mnie wspaniałe, letnie dni.
Dzisiejszy dzień mam zamiar spędzić, zgodnie jak niedziela nakazuje, leniąc się - herbata i opowiadanie, to na dobry początek.
Wczoraj wróciłam do domu w burzę, zmoknięta, zmęczona, z wrażeniem eksplodującej głowy, ale jakże zadowolona! Urodziny Magdy nad jeziorem, a wcześniej zakupy z tatą, i porcja wrażeń (Wera, od dziś nosisz mi zapasowe bluzki w torbie ;\) podczas wybierania prezentu z Werą i Marcinem. Jeśli powiem, że było fajnie to chyba powiem za mało. To strasznie miłe uczucie wiedzieć, że ma się przyjaciół, że potrafią zaakceptować wszystkie moje wady, zwłaszcza roztargnienie i skłonność do drażliwości jak wczoraj. Czasem myślę, że nie zasługuję na takich ludzi, ale mimo wszystko dziękuje życiu, że znaleźli się na mojej drodze pełnych wybojów i ślepych uliczek.
Niech tyle wam wystarczy, resztę zachowam dla siebie. Do następnego!

1 komentarz:

  1. Stefaaa <3 kocham cię <3
    ;)
    ok, od dziś noszę bluzkę w torbie ;d ;*
    <3

    OdpowiedzUsuń